Listopad, na przekór tej szarej pogodzie, kończy się u mnie inwazją koloru. I to koloru przez duże K.
W te krótkie dni i długie wieczory kolorowe tkaniny same wpadają mi w ręce.
Może to ratunek przed jesienną depresją?
A może potrzeba energetycznego kopa?
Sama nie wiem.
Czasem jeszcze zaplącze się gdzieś wspomnienie pogodnych dni...
Jednak mamy już listopad.
Nieodwołalnie.
I zima stoi już u bram.
Zaatakujmy więc ją KOLOREM.
Torebki świetne, w szczególnosci ta z pierwszego zdjęcia przypadła mi do gustu
OdpowiedzUsuń