Moja DaWanda

10 listopada 2011

SERCE MI SKRADŁA


Kiedy robi się coraz chłodniej i mimo słońca czuć już czającą się gdzieś zimę, myślę o wakacjach, o ciepłych dniach, wędrówkach w nieznane.Cały długi rok przyjdzie mi czekać na lato.Przede mną szare, krótkie, mroźne dni.
Zima ma zapewne swe uroki, ale ja ich jakoś nie potrafię dostrzec.Powinnam żyć na południu, gdzie codziennie budziłoby mnie słońce.

Dzisiaj, szyjąc serię "sercowych" toreb na zakupy, powróciłam myślami do stromych uliczek Lizbony. To magiczne miasto, zniszczone przez czas, lecz ciągle urzekające swym pięknem.
Błądząc po Alfamie na każdym kroku dostrzec można ślady dawnej świetności- kolorowe kafle na ścianach starych kamienic, kute balustrady balkonów mieszkań, w których nikt już nie mieszka, ujęcia wody ozdobione lekko już zniszczonymi płaskorzeźbami. Alfama na różne sposoby opowiada swą historię.

Wydawać by się mogło, że zatrzymał się tu czas. Nic bardziej mylnego - w tej starej dzielnicy tętni życie. Sąsiedzi tłoczą się w małych sklepikach i kafejkach, rozmawiają na podwórkach, chłopaki grają w piłkę na krętych uliczkach.
A przy odrobinie szczęścia można w jednej z licznych knajpek posłuchać prawdziwego fado. Nie piosenek dla turystów,lecz prawdziwie przejmujących zaprawianych smutkiem pieśni, śpiewanych przez któregoś z gości siedzących nad szklanką wina.

W Alfamie tętni puls Lizbony. Tutaj, z dala od znanych z przewodników atrakcji, można poczuć lokalne smaki, obserwować codzienność, poznać w pewnym choćby fragmencie życie miasta od podszewki.

Lizbona skradła mi serce. Chcę tam jeszcze powrócić.Znowu zjeść kolację od gwiazdami.
A bagietkę, ser i wino przyniosę sobie w płóciennej torbie z sercem. To taki mój miejski kosz piknikowy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz