Moja DaWanda

30 listopada 2011

TEMPUS FUGIT

Czas pędzi, czas płynie, czas ucieka...
Grudzień tuż tuż Moi Państwo i chociaż śniegu brak, to słychać już dzwonki sań Mikołaja. A potem to już Święta, choinka, pierniki.
Mam dziwne wrażenie, że sklepy z roku na rok coraz wcześniej zaczynają świąteczny sezon.
To pewnie znak czasów. I nie ma nad czym dywagować.
Niemniej jednak zawsze jestem tym zaskoczona.
I patrzę ze zdumieniem w kalendarz: "To już?
A ja , o zgrozo!, nie mam jeszcze żadnych prezentów."
Jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę i jak zwykle obiecuję sobie, że w przyszłym roku będzie inaczej.
Kiedy z telewizora atakuje mnie świąteczna reklama Coca Coli wiem, że najwyższy czas na zakupy. Przeklęta potęga reklamy i oszalałego konsumpcjonizmu.Tak, ze wstydem przyznaję, że im ulegam.


Prawdopodobnie wyruszę więc w najbliższym czasie na podbój sklepów. Dam się ponieść fali, mając jednak nadzieję, że zachowam pewną dozę rozsądku. Mam bowiem wszystko przemyślane i nie dam się zwariować.Oby nie były to tylko pobożne życzenia:)
W każdym razie jestem przygotowana i mam w czym przytargać do domu ewentualne zdobycze.



Z takich wędrówek wracam najczęściej lekko oszołomiona całym tym zgiełkiem, dźwiękiem świątecznych przebojów, trochę przytłoczona wszechogarniającym nadmiarem.
Wtedy myślę sobie: "a może zamówić wszystko przez telefon?"


Najważniejsze jednak jest chyba to, żeby obdarowanemu sprawić radość. Prezent powinien cieszyć, nie odkrywam tu przecież żadnej Ameryki. W te zakupy trzeba po prostu włożyć serce:)




Oczywiście, że Święta to nie tylko prezenty. Wręcz przeciwnie, to zaledwie miły do nich dodatek.
Wszyscy o tym wiemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz