Mam nadzieję, że nie, chociaż wszystko na to wskazuje.
Czytam wiele blogów, podziwiam, oglądam piękne zdjęcia, czasem komentuję.
Niestety- brak mi czasu, żeby pojawiać się tu częściej.
Znowu minął miesiąc.
Jak szybko, prawie niezauważalnie, jeden dzień przechodzi w drugi.
Pracuję, trochę się lenię, trochę obijam, a w ciepłe letnie noce, zamiast spać, gadam do rana, piję wino, słucham świerszczy.
I jeszcze ktoś pojawił się w naszym domu.
Na krótko, na przechowanie, a my już nie wyobrażamy sobie, że kiedyś trzeba będzie się rozstać.
Chyba mnie rozumiecie?
Już zapomniałam, jak to jest, mieć przy sobie zwierzę, dzielić z nim codzienność.
A trafił nam się zwierzak wyjątkowy- łagodny, kochany, przylepa, a jednocześnie pełen najdziwniejszych lęków- boi się wejść na schody, nie przejdzie przez uchylone drzwi, kuli się na widok otwieranego parasola.
Jak tu go nie pokochać, powiedzcie.
Z drugiej strony- garnie się do ludzi, każdego wita z radością, jest ufny i po prostu przesłodki.
Zmienia się z dnia na dzień. Coraz bardziej czuje się u nas , jak w domu.
Od miesiąca spacery się stałym elementem mojego dnia i dzięki nim odkrywam fantastyczne rejony w najbliższej okolicy.
Muszę powiedzieć, że bardzo polubiłam ten nowy punkt programu.
Przy okazji zabiorę Was w miejsce z pozoru zwyczajne, a jednak pełne uroku.
Mieszkam w pobliżu ogródków działkowych i gdyby nie pies, pewnie nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby się tam udać.
Bo niby po co, prawda?
Takie obszary zawsze kojarzyły mi się z nudą i minioną epoką.
A teraz widzę, ile radości może dać człowiekowi własny spłachetek ziemi.
Wędrujemy więc sobie zarośniętymi trawą alejkami i obserwujemy życie działkowej społeczności.
Witani jesteśmy uśmiechem i życzliwym słowem.
Nikt na nas nie krzyczy, nikt nas nie wyprasza.
Podziwiamy starannie otrzymane grządki i zarośnięte bluszczem altanki.
W swoim własnym ogródku czytam książki, nie grzebię w ziemi.
A jednak któregoś dnia zabrałam ze sobą aparat, żeby zapisać kilka ulotnych wrażeń.
Szczególnie poruszyły mnie porzeczki.
W pamięci pojawił się sad mojego dziadka czarnymi i czerwonymi porzeczkami, które genialnie smakowały, rwane prosto z krzaka.
I jeszcze malwy, przepiękne, bogate, choć rzadko spotykane w kwiaciarniach, wiejskie, a nie miejskie kwiaty.
Ależ się rozpisałam, tak o niczym przecież.
A jednak, coś w tym jest- spokój, zieleń, oddech, bujność barw.
No i piesek- bardzo zadowolony.
Jednym słowem: mamy swoje drobne przyjemności.
Nie myślcie jednak, że tylko nimi wypełniam swój czas.
W lipcu Torebki Energetyczne zawitały na FASHION DEMOCRACY i było to następne bardzo miłe w ich życiu doświadczenie.
Przyznam, że trudno mi wyjść do klientów tak realnie i bezpośrednio, jak to ma miejsce na różnych targach mody.
Każde takie zdarzenie jest dla mnie dużym stresem. Jak chyba każdy, obawiam się, jak zostanę przyjęta.
Na dzień przed zastanawiam się, czy w ogóle warto.
Podejmuję jednak wyzwanie, szczególnie, gdy tego rodzaju impreza odbywa się w moim mieście.
Na szczęście zawsze mogę liczyć na pomoc przyjaciół, którzy nie dość, że zawiozą, pomogą, to jeszcze cierpliwie słuchają mojego marudzenia. Dziękuję Iza:)
.
I powiem Wam, że było dobrze, naprawdę. Wiele klientek i KLIENTÓW, ci ostatni kupowali dla swoich żon i dziewczyn.
Napisałam dużymi literami, bo nie przypuszczałam nawet, że panowie będą się przy moim stoisku zatrzymywać, oglądać, kupować , prosić o namiary.
Mam nadzieję, że obdarowane były zadowolone.
A tak na marginesie- ależ jestem stereotypowa, prawda? :)
Z myślą o tych targach uszyłam kilka toreb z motywem pomarańczy- taka mutacja serii księżycowej.
Myślę, że to całkiem fajna idea na letnie dni. W każdym razie dla mnie bardzo pozytywna.
I pewnie pojawią się następne, a właściwie już się pojawiły.
Dziś z maszyny zeskoczyła taka oto słoneczna, żółta, z grubego, mocnego płótna.
Długi ten post mi wychodzi. Pewnie już przynudzać zaczynam.
Życzę Wam wszystkim miłych snów.
No a piesek, oczywiście, dołącza się do tych życzeń:)))
Tu w Gruzji sa setki piesusow potrzebujacych domu. Moze wezme jakiegos? Snoopek bedzie mial kolege! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa Cię proszę... Bez takich. I od razu zapowiadam- osła też nie przyjmujemy:)
UsuńDoskonale Cię rozumiem - psi towarzysz jest nieoceniony.
OdpowiedzUsuńSuper, że uczestnictwo w targach tak się udało, a blogiem się nie przejmuj - my Twoi czytelnicy każdy wpis przyjmiemy z radością, niezależnie jak często uda Ci się coś opublikować ;)
Bardzo się cieszę, że tak myślisz:) Ale trochę konsekwencji by mi się przydało.
UsuńA przy okazji- mam na kim się wzorować:)
Filmiki są super.
Spoko, polecam się na przyszłość!!!:)))))))
OdpowiedzUsuńUWAŻAJ- bo ja nie omieszkam skorzystać:))))
UsuńPrawda, że przyjemnie wędrować z taki słodziakiem?! Wiele zakątków małych i dużych można odkryć! Polecam takie misiaki - przytulaki:)
OdpowiedzUsuńWarto podejmować wyzwania, udanych kolejnych spotkań z klientami życzę!
mmm... jak mi się miło wędrowało za Twoim słowem w tym poście... prawie jak na spacerze niespiesznym, pośród malw i porzeczek :) zwolniłam... uspokoiłam swój rytm (ostatnio zbyt przyspieszony)...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko...
aaaa... seria księżycowa, a teraz ta z pomarańczą - kapitalne! i trzymam kciuki za każde następne targi :)
paaa...
mmm... jak mi się miło wędrowało za Twoim słowem w tym poście... prawie jak na spacerze niespiesznym, pośród malw i porzeczek :) zwolniłam... uspokoiłam swój rytm (ostatnio zbyt przyspieszony)...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko...
aaaa... seria księżycowa, a teraz ta z pomarańczą - kapitalne! i trzymam kciuki za każde następne targi :)
paaa...
Kasiu, dziękuje za taki miły komentarz. Bardzo się cieszę, ze mi tak wirtualnie towarzyszyłaś. Pozdrawiam:)
UsuńJest urok w tym, że każesz na siebie długo czekać :) Zawsze warto!!!
OdpowiedzUsuńPsies - cudny!!!!!!!!
Nie przejmuj się i nie stresuj! trzeba wierzyć w swoje możliwości ;)
OdpowiedzUsuń