Wreszcie coś mam!
To znaczy coś, co mogłabym bez wstydu pokazać.
Tak, moje zmagania z materią trochę trwały. Zastanawiałam się, jak przetworzyć te piękne, zakupione niedawno, tkaniny.Chciałam, żeby zaprezentowały cały swój urok.
Doszłam w końcu do wniosku, że fason toreb powinien być jak najbardziej prosty. Niech przemówią wzory i kolory.
Powstały więc dwie duże torby. Na razie dwie, bo w tym temacie nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa:).
Pomieszczą naprawdę wiele.Nawet drobne zakupy.
Sama bardzo lubię takie torby - duże, pakowne i proste.Fakt, że czasem trudno w nich coś znaleźć. Muszę chyba wymyślić jakiś bardziej rozbudowany system kieszonek. Niemniej jednak do takiej torby można włożyć np. książki z biblioteki albo bluzkę kupioną na wyprzedaży.
Z jednej strony to wygodne, bo można latać cały dzień po mieście bez zbędnych maneli.
Z drugiej jednak - może być ciężko. Jak już wspominałam, torby są pakowne. Może zbyt pakowne?:)
Lepiej więc nie przesadzać z obciążeniem.Ale komu ja to mówię...
W każdym razie stawiam na faktury i kolory. Tym bardziej, że dokupiłam fantastyczną tkaninę. Już ją wykorzystałam do tych toreb.
To coś w rodzaju ekoskóry, przynajmniej w dotyku. A materiał jest tłoczony w krzyżykowy wzór. I wygląda na wytrzymały. Mam go w dwóch odcieniach brązu. Bardzo mi się podoba. Dobrze się układa i szyje. Same plusy jednym słowem.
Będę z nim dalej eksperymentować. Zobaczymy, co się jeszcze urodzi:))
Pozdrawiam i wracam do maszyny.
A może jeszcze poczytam blogi? Zdecydowanie tak.
Ale ciekawe są te tkaniny. Prosty model torby przy tak bogatej fakturze jest strzałem w dziesiątkę!:)
OdpowiedzUsuńDobrze że zdecydowałaś się na prosty fason, bo przy tej kolorystyce i fakturze zbyt wyszukana forma mogła by nie zdać egzaminu
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zapraszam na serialową zabawę, szczegóły u mnie :)
OdpowiedzUsuń